Następny dzień już z samego rana dobił mnie faktem, że w szkole znowu
będę czuć się jak ,,nowa". Teraz, kiedy Jenna wyjechała na te swoje
warsztaty fotograficzne, jedynymi osobami jakie znałam w szkole było
kilka ludzi poznanych pierwszego dnia. W tym między innymi właśnie Jai,
na którego wpadłam już wchodząc do szkoły. ,,Cześć!" przywitałam się,
obdarzając Brooks'a szerokim uśmiechem. Chłopak jednak spojrzał na mnie
zdziwiony. Miałam wrażenie, jakby mnie nie znał. No tak, może zapomniał.
Zrobiło mi się głupio, ale nie miałam nawet szansy wybrnąć z tej
dziwnej sytuacji, bo w tym momencie rozległ się dzwonek. Poszłam w
stronę klasy, gdzie teraz miałam mieć fizykę. Usiadłam w ostatniej
ławce, pozostali dopiero się zbierali. W tym momencie przy wejściu ujrzałam
czuprynę Brooks'a. Zapomniałam, że fizyka jest lekcją, na której bywa i
Jai, który na mój widok uśmiechnął się szeroko i zaczął mi machać. Po
chwili dosiadł się do mnie.
-Cześć!-powiedział, rzucając się na krzesło tuż obok mnie.
-Hej?-odpowiedziałam
pytaniem, bo doprawdy było dla mnie dziwne, najpierw mierzyć człowieka
jakby się go nie znało, a potem jakgdyby nigdy nic się witać. I do tego
jeszcze w odstępie pięciu minut.
Brooks natomiast spojrzał na
mnie ze zdziwieniem pytając o co mi chodzi. Wyjaśniłam mu skąd moje
zdziwienie. Chłopak jednak, zamiast się tłumaczyć, zaczął sie śmiać.
-Caroline,
chyba już wiem co się stało. Wcześniej nie spotkałaś mnie, tylko
Luke'a, mojego brata. I to do tego bliźniaka. Zazwyczaj ludzie nas
odróżniają, ale ty znasz mnie dopiero kilka dni, więc nic w tym
dziwnego. W rzeczywistości Luke jest, hm, zdecydowanie gorszy ode mnie o
czym się przekonasz dziś, bo muszę wreszcie was ze sobą poznać. Sam się
uśmieje słysząc tę historie.
-Spodziewałam się, wszystkiego, ale
nie tego, że masz brata bliźniaka, to dość dziwne
wytłumaczenie.-zaśmiałam się, choć tak naprawdę wiedziałam o Brooks'ie
bardzo dużo.
Niestety, nasza rozmowa została przerwana przez rozpoczynającą się lekcje.
Pozostałych
Brooks'ów ,,poznałam" w czasie przerwy na lunch. Luke z wyglądu był dla
mnie identyczny jak jego brat i ciężko było mi ich odróżnić. Beau z
kolei już od początku spoglądał na mnie podejrzliwie co natchnęło mnie
obawą, że być może chłopak pamięta kim naprawdę jestem. Na szczęście ja i
rodzeństwo szybko nawiązaliśmy dialog, a tym samym zapomniałam o mojej
chwilowej obawie. Kiedy chwile potem zmierzaliśmy korytarzem miedzy nami
toczyła sie przyjemna konwersacja.
-Czyli mówisz, że mieszkałaś w Madrycie? Byliśmy tam raz, co nie chłopaki?-rzucił Jai, a pozostali mu przytaknęli.
-Spędziliśmy tam cudowne dwa tygodnie wakacji i zdecydowanie były to najlepsze wakacje w naszym życiu.- dodał Beau.
-Ty
tak mówisz o każdych wakacjach, byle tylko było dużo alkoholu i
dziewczyn i to dla ciebie już są wakacje marzeń. - zaśmiał się Jai, a my
mu zawtórowaliśmy.
-Śmiejcie się, pewnie. Zobaczymy co będzie dziś wieczorem.
-A co jest? - spytał Luke, widocznie nie do końca zorientowany w temacie.
-No
jak to co? Impreezaa! - prawie równocześnie krzyknęli Jai i
Beau.-Caroline, wpadniesz? Będzie super, mnóstwo ludzi przychodzi,
fajnie jak i ty byś się pojawiła.
-Pewnie, to propozycja nie do
odrzucenia.-Lukey puścił mi oko. Właściwie nie miałam pomysłów na
dzisiejszy wieczór, a taka impreza pomoże mi sie zaklimatyzować.
-Jasne.-zgodziłam sie.- Robicie imprezę u siebie w domu?
-Tia,
ale ty chyba nigdy tam nie byłaś, więc nie masz pojęcia jak tam trafić.
Spokojnie, zabiorę cię spod domu o umówionej godzinie.-wyszczerzył zęby
w śnieżnobiałym uśmiechu.
Luke i Beau już zaczęli sie znacząco szturchać. Ku ich zdziwieniu, zgodziłam się.
Zaraz
po powrocie do domu, rzuciłam się do szafy. Nie miałam pojęcia co
założę na imprezę, która miała być już za kilka godzin. Po długich
poszukiwaniach postanowiłam założyć prostą, czarną sukienkę oraz nowe
szpilki. I do tego mała kopertówka. Włosy
rozpuściłam, a oczy pociągnęłam czarną kredką. Przejrzałam się w lustrze. Wyglądałam dobrze, ale
kiedy rzuciłam okiem na zegar, okazało się, że nie mam już za wiele czasu.
Jai powinien być za kilka minut. Szybko zbiegłam na dół.
-Mamo, wychodzę.-zwróciłam sie do rodzicielki.
-Gdzie? - zapytała, podnosząc wzrok. Na jej twarzy malowalo sie zmęczenie, a może smutek.
-Na imprezę do znajomych. Wiesz, jestem tu nowa i chcialabym poznać innych ludzi, a ta impreza to idealna okazja ku temu.
-Jak
chcesz, miłej zabawy. Tylko pamiętaj, że masz się trzymać z dala od
alkoholu i narkotyków. Ja dobrze wiem co się na tych imprezach dzieje,
więc uważaj na siebie.
,,Czego ona się naczytała?" pomyślałam.
Wcześniej tak nie było i mama bez problemu wszędzie mnie puszczała. Z
zewnątrz dobiegł do moich uszu klakson samochodu, co znaczyło, że Jai
juz przyjechał. Rzuciłam więc jeszcze tylko szybkie ,,Dobrze, mamo." i
poszłam.
Przed moim domem stał piękny, czarny samochód, na widok
którego z moich ust wydobyło sie głośne ,,Łaaaał". Jak byłam dzieckiem
kochałam samochody i umiałam rozpoznawać ich marki bez mrugnięcia okiem.
Moj zachwyt sprawił, że i na twarzy Jai'a pojawił sie uśmiech. Wysiadł z samochodu i podszedł do mnie .
- Ładnie
wyglądasz.-przywitał sie. Ja natomiast obeszłam samochód dookoła,
przyglądając się mu z bliska.-Widzę, że podoba ci się mój samochód.
-Tak, jest... jest świetny!-zachwycałam się.
-I zaraz będziesz miała okazję się nim przejechać.
Rzeczywiście,
jazda tym cudem była jeszcze lepsza niż oglądanie go. W czasie
kilkuminutowej podróży dowiedziałam się, że na imprezie będzie mnóstwo
ludzi ze szkoły, ale też znajomi Brooks'ów. Kiedy dotarliśmy na
miejsce, powitała nas głośna muzyka. Dom braci Brooks był ogromny i miał
basen.
-A wasi rodzice nie mają nic przeciwko temu, że
urządzacie sobie pod ich dachem ogromne party?-zwróciłam sie do Jai'a
kiedy wysiedliśmy
-Nie, mama wie, ze jesteśmy młodzi i musimy sie
bawić. Wczoraj pojechala do siostry i powiedziała, że możemy zrobić małą
imprezę. Byle dom stał w tym miejscu kiedy wróci.-zaśmiał się.
-A tata? On też wam pozwolil?
-On
nie ma tu nic do gadania.-warknął agresywnie Jai. Przestraszyłam się.
Do tej pory wydawał być sie spokojny i dopiero temat ojca go
zdenerwował. Szybko jednak sie uspokoił. - Przepraszam,
chodźmy już.-powiedział otwierając przede mną drzwi domu. W środku zabawa
toczyła się w najlepsze. Mnóstwo osób było pijanych, kilka leżało na
podłodze. No tak, alkohol, alkohol, alkohol. Czego innego mogłam sie
spodziewać. Po chwili podszedł do nas Luke. W ustach trzymał papierosa,
ale najwidoczniej ta impreza go nie kręciła.
-Jai, ja spadam stąd. Pobawię się gdzie indziej, daj kluczyki.-rzucił do Jai'a.
-Spoko, tylko nie rozwal mi samochodu jak ostatnio.-zaśmiał się podając mu kluczyki.
Kiedy spojrzałam na Jai'a, ten wyjaśnił mi o co chodzi.
-Lukey
nie lubi imprez, woli wyścigi samochodowe. Dlatego zazwyczaj czym
prędzej zbiera ekipę i w czasie imprez organizują wyścigi na obrzeżach
miasta. Ja jeżdżę lepiej, on dopiero się uczy, ale ostatnio coraz
częściej wygrywa.-uśmiechnął się.
-Wyścigi samochodowe? To legalne?-zapytałam.
-Legalne
czy nielegalne, co za różnica. Policja i tak nie jest w stanie nas
złapać, bo jeździmy szybko i wiemy jak zwiać glinom. A z resztą, sama
zobaczysz. Jedziemy na wyścig.-zaśmiał się. Myślałam, ze żartuje, ale
okazało sie, że chłopak mówi prawdę i już po chwili siedzieliśmy w czarnym bmw pędząc 180 kilometrów na godzinę.
Przepraszam za wszystkie błędy. Rozdział wyszedł niestety kiepsko, ale ostatnio nie mam weny :( Dziękuję za wszystkie komentarze, mam nadzieję, że rozdział choć trochę będzie się podobał.
OGŁOSZENIE Zmieniłam twittera. Wcześniej byliście informowani z tego stworzonego na potrzeby fanfiction. Teraz wszystkie informacje na temat Minute to Midday będą pojawiać się tu: @agnieszkaa_99
Ci którzy byli informowani, będą informowani w dalszym ciągu. Jeżeli chcesz dołączyć do informowanych, zajrzyj do zakładki ,,Informowani". :)
NOWY TWITTER @agnieszkaa_99
uważam że bardzo fajny rozdział :) tylko nie mów że bd gangiem :D
OdpowiedzUsuń@blog2906
Ciekawe ;) czekam na następny rozdział. ;#
OdpowiedzUsuńgenialny!!!! <3
OdpowiedzUsuń