niedziela, 22 czerwca 2014

Rozdział 1

Jechałyśmy samochodem, a w radio leciał przebój The Beatles. Wystawiłam twarz do słońca próbując złapać ostatnie promienie słońca tego lata.
-Myślę, że ci się tu spodoba-powiedziała mama.
-Zapowiada się fantastycznie-odwzajemniłam uśmiech.
Rzeczywiście perspektywa ponownego zamieszkania w Melbourne była naprawdę fajna! Dlaczego ponownego? To dlatego, że już kiedyś tu mieszkałam. To było zanim rodzice się rozstali. Dzieciństwo wspominam bardzo dobrze. Niestety, kiedy miałam 10 lat rodzice postanowili się rozwieść. Od tej pory każde z nich ruszyło w swoją stronę. Ojciec-gdzieś w głąb Azji, ja i mama zamieszkałyśmy w słonecznej Hiszpanii. Teraz postanowiłyśmy, a raczej mama postanowiła wrócić do Melbourne. Jako że nie skończyłam jeszcze 18 lat moim obowiązkiem było pojechać wraz z nią. Trochę smutno mi było opuszczać starych przyjaciół z Madrytu. W Melbourne kiedyś miałam znajomych, ale ostatni raz widzieliśmy się kilka lat temu, jako dzieci. Teraz już nawet pewnie nie poznałabym ich mijając na ulicy. Zaczynałam od zera, kolejny raz w nowym mieście.


Samochód zatrzymał się przed małym, choć ładnym domkiem. Już wiedziałam, że mi się tu spodoba. Co prawda dzielnica, w której się znajdował była położona w zupełnie innym miejscu niż nasz poprzedni dom, ale to było dla mnie nawet dobrze.
Wysiadłam z samochodu i od razu skierowałam swoje kroki w stronę drzwi. Tuż za nimi znajdował się przestronny hol z wyjątkowo ładnym i błyszczącym parkietem. Oprócz tego na dole znajdowała się kuchnia, mała łazienka i przytulny salon z wielką sofą. Na ścianach wisiało mnóstwo małych, kolorowych obrazków, które mama uwielbiała. Dom był naprawdę dobrze urządzony, jednak ja postanowiłam skierować swoje kroki na górę gdzie miał być mój pokój. Wszedłszy po schodach przekonałam się, że na pięterku oprócz mojego pokoju znajdowała się też ogromna łazienka i sypialnia mamy.
Z bijącym sercem otworzyłam drzwi do mojej sypialni. Jednak to co zobaczyłam przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Było tam przytulnie i kolorowo, a na półkach stały już moje ulubione książki i płyty.
Wiedziałam, że moja rodzicielka jeździła tu już od kilku dni, aby wszystko przygotować, ale efekt naprawdę zwalał z nog.
-I jak ci się podoba?-zapytała mama stając w drzwiach.-Mam nadzieję, że wszystko jest tak jak chciałaś.
W odpowiedzi ją przytuliłam.
-Jest idealnie.


Następnego ranka już wcale tak idealnie nie było. Zaspałam, więc poranne czynności musiałam wykonywać z prędkością światła. Moja szkoła znajdowała się spory kawałek od domu, ale to nie stanowiło problemu, bo mama obiecała, że będzie mnie podwozić. Nie chciałam spóźnić się pierwszego dnia, więc w pośpiechu ubierałam buty, drugą ręką myjąc zęby. Kiedy na dworze rozległ się klakson rzuciłam się do samochodu. Po chwili byłyśmy na miejscu. Pożegnałam się z mamą i wyszłam. ,,Witaj, nowa szkoło"-pomyślałam i uśmiechnęłam się. Najpierw swoje kroki skierowałam w stronę sekretariatu. Tam miałam otrzymać szyfr do mojej szafki, plan zajęć, podręczniki i inne niezbędne rzeczy. Kiedy później szłam przez szkolny korytarz załadowana tym wszystkim, poczułam na sobie czyjeś spojrzenie. Szczupły, ciemnowłosy chłopak stał pod ścianą i przyglądał się mi. Ja jednak postanowiłam najpierw trafić do swojej szafki i pozbyć się bagażu, a dopiero potem zacząć zawierać nowe znajomości. Do dzwonka zostało niewiele czasu.


Kiedy wreszcie odnalazłam odpowiednią salę, rozległ się dzwonek. Weszłam do klasy. Ławki były, na moje nieszczęście dwu-osobowe. ,,Super, ciekawe z kim usiądę skoro nikogo tu nie znam."-pomyślałam. Pozostali szybko zajęli swoje miejsca. Mi pozostała ostatnia, pusta ławka z tyłu.
Po lekcji było już trochę lepiej. Nauczyciele byli dla mnie mili, zapewne dlatego, że byłam nowa. A i udało mi się poznać kilka nowych osób. Naprawdę mi się tu podobało! Niestety wciąż słabo radziłam sobie z szyfrowanymi szafkami, bo w poprzedniej szkole czegoś takiego nie było. I tak oto przed jedną z ostatnich lekcji moja szafka chyba się na mnie obraziła, bo za nic nie chciała się otworzyć. Męczyłam się z nią już parę minut, mając wrażenie, że wszyscy wokół się na mnie patrzą, a nikt nie chciał mi pomóc. Kiedy rozległ się dzwonek wszyscy rozeszli się do klas, a ja zostałam sama, wciąż męcząc się z szafką. Łzy powoli napływały mi do oczu, bo wiedziałam, że się spóźnię. Wtedy ktoś podszedł i mi pomógł, kilka razy uderzył w szafkę, a potem sprawnym ruchem ją otworzył. ,,I gotowe. Nie przejmuj się, ja też zawsze mam z tym problem."-powiedział widząc w moich oczach łzy. ,,No hej, nie płacz!" dodał. Rozpoznałam w nim chłopaka z korytarza. Pokiwałam głową. Rzeczywiście powód moich łez był dość inflantywny. Postanowiłam mimo wszystko wziąć się w garść i nie dać się pokonać głupiej szafce. Spojrzałam na chłopaka.
-Jestem Caroline.-przedstawiłam się wyciągając do niego dłoń.
-I jesteś nowa, nowym zawsze jest tu ciężko.- uśmiechnął się.
-Nowym zawsze jest ciężko, ale to moja trzecia szkoła, więc jestem przyzwyczajona-zaśmiałam się.-A ty jak się nazywasz?
-Ja? Ja jestem Jai. Jai Brooks.

Cześć! A oto przed Wami pierwszy rozdział mojego pierwszego fanfiction. Następne rozdziały będą zdecydowanie dłuższe :) Mam nadzieję, że spodoba Wam się to ff, a na następny rozdział zapraszam już za kilka dni.

8 komentarzy:

  1. Awwww jaki zajebisty rozdział *.* Myślałam,że na końcu jebne śmiechem gdy czytałam ''
    Jestem Jai,Jai Brooks' bo od razu skojarzyło mi się z Bondem xd 'James,James Bond' hahahhahaha ja pierdziele xd Rozdział świetny.Nie mogę się doczekać kolejnego.
    Pozdrawiam B xx.

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialne, pisz dalej! ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Aww. Fajnie się zaczyna :) xx L

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo mi się podoba. Sadzac po początku, będzie ciekawie :) czekam na kolejny rozdzial! xx

    OdpowiedzUsuń
  5. Ciekawie sie zapowiada! Czekam na nast rozdzial

    OdpowiedzUsuń
  6. ciekawie sie zapowiada. napewno bede czytac i licze, ze rozdzialy beda dluzsze.
    pozdrawiam x

    OdpowiedzUsuń
  7. Ciekawie się zapowiada!
    Z niecierpliwością czekam na nn xx

    OdpowiedzUsuń
  8. cudowne
    czekam na następny

    OdpowiedzUsuń